Koniec 2014 r. przyniósł dobrą (miejmy nadzieję) wiadomość dla luksemburskich konsumentów: indeks inflacji po raz pierwszy od czasu, kiedy obecnie panujący nam kryzys rozszalał się na dobre (a dokładniej od lipca 2009 r.), osiągnął wartość ujemną plasując się na poziomie -0,6%.
Dla zwykłego zjadacza chleba informacja ta oznaczać powinna, iż ten właśnie zjadany przez niego chleb kosztuje w luksemburskim sklepie coraz taniej. I to jest chyba dobra wiadomość? jak się okazuje jednak niekoniecznie dobra dla gospodarki, gdyż deflacja, szczególnie przy dużym bezrobociu (zob. też; http://www.polskieradio.pl/42/273/Artykul/1346362,Deflacja-w-eurostrefie-moze-byc-dluga-i-szkodliwa ).
W Luksemburgu prawda jest jednak bardziej złożona, bo indeks inflacyjny wyliczany jest na podstawie koszyka wielu produktów, których ceny kształtują się różnie, niektóre z nich rzeczywiście taniejąc i to nawet o 6–7% (ceny paliw), inne jednak nadal idąc w górę (np. bilety lotnicze czy jedzenie w restauracjach). Nb. na podstawie obserwacji obecnych zmian cen różnych produktów i usług można wyciągnąć dość interesujące wnioski, na przykład taki, że cena surowca czy półproduktu nie zawsze ma bezpośredni wpływ na cenę produktu końcowego; nie tylko bowiem ceny transportu wzrosły przy obniżkach cen paliw (którego cena zdawałaby się być głównym czynnikiem cenotwórczym w tej branży), ale także drożej zjemy w restauracjach, choć już w sklepach takie artykuły, jak owoce, mięso, wędliny czy nabiał kosztują coraz taniej. Dlaczego tak jest? Niech się nad tym głowią specjaliści. Kto wie, a może po prostu wracają czasy, które jakże obrazowo opisywał w swoich fraszkach nasz wielki poeta, Jan Kochanowski (vide: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/fraszki-ksiegi-pierwsze-na-uczte.html )?
Więcej informacji w raporcie Luksemburskiego Urzędu Statystycznego pod tym adresem: http://www.statistiques.public.lu/fr/actualites/economie-finances/prix/2015/01/20150107/index.html